W tym roku, na łamach „Doliny Miłosierdzia”, wychodzącym z Jaworzna pielgrzymkom przyglądamy się à rebours. Przed dwoma tygodniami opisaliśmy 227. Pieszą Pielgrzymkę Jaworznicką, by tym razem wspólnie przyjrzeć się pątniczemu szlakowi Grupy Złotej, której przewodził nasz wikary – ks. Andrzej. I choć w tym roku Grupa Złota obchodziła ćwierć stulecia swojego istnienia, to wciąż uchodzi ona za „pielgrzymkę młodzieżową”. Z tego względu najlepszym rozwiązaniem było umożliwienie, by doświadczeniami z pielgrzymki podzieliła się z nami trójka młodych osób z naszej parafii.

O pielgrzymce w następujący sposób pisze Ania, która prowadzi parafialną scholę „Nutki Miłosierdzia”, a na pątniczym szlaku zajmuje się oprawą muzyczną: Grupę Złotą mogłabym zachwalać całe dnie i trudno mi opisać szeroko pojęty trud pielgrzymowania w kilku słowach. Te wakacje – jak co roku – nie mogły obyć się bez pielgrzymowania na Jasną Górę z Grupą Złotą. Na pielgrzymi szlak wyruszyliśmy, jak zawsze, od 8 do 13 sierpnia. W tym roku nasza pielgrzymka była wyjątkowa, bowiem Grupa Złota obchodziła swój 25. jubileusz istnienia. Osobiście miałam przyjemność po raz piąty przejść tę drogę, z tą niesamowitą Grupą. Chociaż po kilku dniach nogi mogły już nas boleć , zresztą jak i palce od strun, to nie potrafię wyobrazić sobie tego roku bez wspólnej modlitwy, refleksji na cudownych konferencjach oraz odcinkach ciszy. Sądzę, iż budującymi były też dialogi toczące się w gronie braci i sióstr na postojach. Już kolejny rok mogę stwierdzić, że Grupa Złota jest dla mnie jak rodzina, na którą zawsze mogę liczyć. Ten czas jak zwykle był pełen wzruszenia oraz radości. Moim szczególnym zadowoleniem było to, że nasza grupa muzyczna się powiększyła i liczę, że również w przyszłym roku ilość śpiewających osób znów urośnie.

W tym miejscu warto na chwilę przerwać wywód Ani i oddać głos Wiktorii, która również wspierała grupę muzyczną, a na pielgrzymi szlak wyszła po raz pierwszy: Tegoroczna pielgrzymka pokazała mi jak wspaniali ludzie są pośród nas. Czułam się jak w jednej, wielkiej rodzinie, gdzie każdy się wspiera. Przewodnik naszej grupy jeszcze bardziej nas łączył i uświadamiał nam jak bardzo nasza obecność jest ważna. Mieliśmy jeden cel – zanieść nasze intencje prosto do Częstochowy, do naszej Mamy. Wspólnie trwaliśmy w modlitwie i pomagaliśmy sobie nawzajem. Jest to piękne przeżycie, a wspomnienia z pierwszej pielgrzymki na zawsze zostaną w mojej pamięci.

W pamięci pątników z pewnością pozostają również sytuacje mniej oczywiste. O jednej z nich Ania pisze tak: Jak co roku nie obyło się bez ciekawych sytuacji, np. nasza grupa chciała się stać „samochodem”. Niestety, nasi wspaniali porządkowi, pilnując naszego bezpieczeństwa, nie pozwolili nam wcielić się w rolę pojazd, który zaczął już nawet wydawać odgłosy silnika…

Czytając ten fragment nie sposób pominąć rolę porządkowych. Wszak pielgrzymka, to również osoby, dzięki którym jak zwykle pod koniec dnia mogliśmy liczyć na przepyszne posiłki oraz rozłożony namiot, za co jestem niesamowicie wdzięczna. Poza pątnikami warto pamiętać o tych, którzy dbają, by pielgrzymka przebiegła sprawnie, w dobrej i religijnej atmosferze oraz – co najważniejsze – bezpiecznie. Dlatego w imieniu wszystkich pątników dziękujemy porządkowym, ratownikom medycznym, kwatermistrzostwu, grupie liturgicznej, pracownikom kuchni, grupie muzycznej oraz kapłanom. Bez obecności i zaangażowania tych wszystkich osób, pielgrzymka Grupy Złotej wiązałaby się z większym trudem, wykraczającym poza sam wysiłek fizyczny.

Skoro już o trudzie mowa, to warto przyjrzeć się temu, jak trud pielgrzymowania wygląda właśnie od strony „zaplecza technicznego”. Pisze o nim jeden z naszych lektorów – Grzesiek, który w tym roku pomagał przy rozkładaniu namiotów: Atmosfera pielgrzymki była rodzinna, uczestniczyłem w niej pierwszy raz, a miałem wrażenie jakbym już znał tych ludzi. Grupa była zdyscyplinowana, wszystko było na czas. Kuchnia była bardzo pyszna, ponadto co chwilę dokarmiano mnie jakimiś ciastami, mówiąc że jestem za chudy. Nawet Biskup mi powiedział, żebym sobie wziął dokładkę, bo szczupły chłopak jestem. Pan Bień i cały nasz personel był pomocny i miły, a pielgrzymi uśmiechnięci i rozśpiewani. Prace z namiotami i innymi rzeczami kończyliśmy koło godziny 12, więc większość czasu mogłem się obijać, czekając na pielgrzymów.

Czytając te słowa aż chciałoby się powiedzieć, niejako w ślad za Panem Jezusem, że trud pielgrzymki jest niczym „jarzmo słodkie, a ciężar lekki”. Warto o tym pamiętać, zwłaszcza w oczekiwaniu na kolejną pielgrzymkę. Ja wszystko podsumowuje Ania: Teraz tylko pozostało naładować akumulatory i odliczać dni do następnej wspólnej wędrówki. Dziękuję wszystkim pielgrzymom, bez Was trasa byłaby o wiele trudniejsza do pokonania.

Anna, Wiktoria, Grzegorz